Porozumienie

„Córki będą przebywały z każdym z Rodziców w ich każdorazowym miejscu zamieszkania naprzemiennie po jednym tygodniu, w nieparzyste z Matką i parzyste z Ojcem, przy czym za tydzień należy rozumieć siedem dni liczonych od godz. 21:00 w niedzielę do godz. 21:00 w następną niedzielę.” To tylko fragment „Porozumienia o sposobie wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywania kontaktów z dziećmi po rozwodzie”, które kilka miesięcy temu podpisaliśmy z żoną. Nie kłócąc się przy tym, nie krzycząc, w dobrej atmosferze.

A dobrze pamiętam, że jeszcze na początku roku nic nie zapowiadało tak pozytywnego obrotu spraw.  Moja żona Anna prosiła mnie, bym „nie informował dzieci o swojej orientacji, tym bardziej o związku z Danielem”. W emailu zatytułowanym „Przyszłość dzieci” pisała: „Twoje życie nie jest ich życiem. Mają prawo dorastać bez problemów, tak jak Ty i ja. Nie chcę, żeby ich życie zamieniło się w koszmar. Jesteś im winien spokój dorastania. Wiem, że teraz myślisz o tych sprawach bardzo radykalnie, ale kiedyś możesz zmienić zdanie. Tylko, że ew. szkód wyrządzonych dzieciom nie będzie się dało już cofnąć. Chcę, byś uszanował ich prawo do normalnego dzieciństwa, bez ponoszenia kosztów za życie rodziców.”

Ten temat często wówczas powracał w naszych rozmowach, bo, na szczęście, Anka chciała rozmawiać. I słuchała. Wysłuchała na przykład mojej relacji z rozmowy z prawnikiem KPH, podczas której dowiedziałem się, że w polskim orzecznictwie sądowym nie ma praktycznie przypadków ograniczania władzy rodzicielskiej biologicznemu ojcu czy matce ze względu na ich orientację seksualną. Anka była zdziwiona podobnie jak ja, gdy usłyszałem te słowa. Słuchała też, gdy miesiącami do znudzenia powtarzałem, że nie chodzi tylko o moje prawa, ale także o prawo naszych córek do ojca. Musiały również zaprocentować te wszystkie teksty o ludziach w sytuacji zbliżonej do naszej, które nawzajem sobie podsuwaliśmy. W momencie, gdy stanowczo postawiłem sprawę rozwodu, Anka ostatecznie zmieniła kurs. Powoli znikały żal i odrzucenie, a w ich miejsce przychodziła akceptacja i chęć współpracy.

„Porozumienie o opiece naprzemiennej”, jak w skrócie je nazywam, to ważny dokument. Zbiór przykazań, według których będziemy od teraz żyć. Są w nim zapisane prawa dzieci i rozliczne obowiązki rodziców – od bardzo konkretnych (miejsce przechowywania dowodów osobistych dzieci), do bardziej ogólnych, takich jak zapewnienie moralnego i materialnego dobra dzieci, zasady wychowania, wyboru szkół, organizowania wypoczynku. Podpisując papier, oboje zobowiązaliśmy się też do tego, że będziemy budować i umacniać pozytywny obrazu drugiego rodzica w oczach dzieci, a także, że będziemy wychowywać córki w atmosferze miłości, tolerancji, wolności, równości i solidarności.

girls

Gdy pracuję nad tym wpisem, Maja i Lena pochłonięte są układaniem klocków Lego w naszym nowym mieszkaniu (moim, mojego partnera i moich córek). Chwilę wcześniej wróciliśmy z córkami z odświętnej kolacji u Anki. Było bardzo miło. Oboje mocno się staramy, by dziewczyny zniosły nasze rozstanie jak najmniejszym kosztem. Gdy powiedziałem ostatnio na wywiadówce nauczycielce młodszej córki, że się rozwodzimy, wydawała się szczerze zaskoczona. Powiedziała, że nie zauważyła żadnych zmian u Leny, która wydaje się być tak samo żywa, zadowolona i zaangażowana w szkolne sprawy. To ponoć nietypowe.

Czytelnik Homomęża Filip napisał do mnie tak: „z punktu widzenia dobra dziecka – lepiej, jeżeli rodzice żyją szczęśliwi i spełnieni, niż jak mają żyć razem raniąc się i oszukując przez kolejne naście lat”. I dodał: „Relacje mojego partnera z jego żoną są poprawne. Ona nie zaprasza mnie jeszcze na wakacje (i tego nie oczekuję chyba), ale pogodziła się z faktem, że jej mąż i ojciec jej dziecka ma partnera, jest gejem. Szanuję ją, bo myślę, że mimo wszystko przyjęła całą tą sytuacje dzielnie.”

W wiadomościach do mnie jest jednak więcej głosów pełnych obaw i bólu. Marcin pisze tak: „Zdarzyło się, że powiedziała do mnie, że mam się wynosić z domu, że jestem pusty w środku. Żal mi było dziecka, że będzie wychowywało się bez mojej stałej obecności. Żal, że kiedy wstanie w nocy i będzie wołało mnie, ja nie przyjdę, bo mnie nie będzie. Budziłem się po takich awanturach z wyrzutami sumienia, że to moja wina. Mojej chorej natury.” Z kolei Andrzej tak: „Hej;) Mam 31 lat, jeszcze żonę i dwójkę dzieci. Pół roku temu powiedziałem rodzinie i żonie, że jestem gejem. Reakcja na początku okropna teraz hmmm mama moja i cała moja rodzina super, żona nie bardzo co zrozumiałe, przed nami rozwód. Widuję się z dziećmi co drugi weekend i czasem w tygodniu. Mam partnera, chcielibyśmy razem zamieszkać. Żona zabrania mi, aby dzieci go widywały… Może orientujesz się czy jest takie prawo, że żona może mi tego zabronić?”

Pamiętam, jak w pierwszych miesiącach naszej znajomości Daniel pokazał mi fragment prozy, w której opisywał Ankę pogodzoną z tym, co wydarzyło się w jej życiu i potrafiącą szczerze cieszyć się teraźniejszością. Nie wierzyłem wtedy, że Anka pozwoliłaby kiedykolwiek na rozsupłanie naszych małżeńskich więzi. Ja sam również długo uważałem, że rozwód i wyprowadzka z domu nie wchodzą w grę, potrafiłem na poczekaniu wymienić całą litanię argumentów. Aż zrozumiałem, że nie mam racji.

Kilka tygodni temu, gdy odbierałem od mojej żony dziewczynki, Anka powiedziała:

„Upiekłam chleb bananowy. Z orzechami. Zobacz.”

Lubi piec i jest w tym dobra.

„Chciałbyś kawałek?” – zapytała.

Uśmiechnąłem się. Anka wyjęła jeszcze ciepłe ciasto z blachy, położyła na desce i przyłożyła nóż:

„O! Tyle wam ukroję”.

Mówiąc „wam”, miała na myśli mnie i Daniela. Myślałem, że się przewrócę z wrażenia.

Daniel odwdzięczył się kilka dni później. Wraz z Mają i Leną upiekli dla Anki ciasto z owocami.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s