Przygotowujemy się z Danielem do piątej rocznicy bycia razem – za kilka dni usiądziemy w restauracji, przy winie i jedzeniu będziemy wspominać. Chociaż mam wrażenie, że nie musimy się przygotowywać, bo codziennie w jakiś sposób jesteśmy wdzięczni losowi, sobie nawzajem, że weszliśmy na tę wspólną drogę. Wczoraj, wznosząc przedwcześnie toast za nas (trzy dni przed rocznicą), powiedziałem: „oby kolejne lata były choć w połowie tak dobre, jak te minione!”.
Wczoraj też dostałem przepełnioną żalem wiadomość od jednego z homomężów, który nie może już znieść życia w heteronormatywnym świecie. Piękny dom, który wybudował i urządził, nie jest dla niego azylem, którym miał być. To, co go otacza, bardziej go pali niż koi. Odpisałem, że chętnie zaprosiłbym go na ciasto czekoladowe lub szarlotkę, nalał wina, zrobił herbatę i porozmawiał. Akurat chwilę wcześniej natknąłem się w telefonie na notatki z mojej psychoterapii sprzed trzech lat. Zapisałem wtedy: „epizod przeddepresyjny może być etapem w terapii związanym ze świadomością bezpowrotnej straty”. Te trzy lata temu, gdy przechodziłem z jednego świata w drugi, nie wiedziałem, co mnie czeka. Dzisiaj czuję się silny, zdrowy, nie mam stanów lękowych czy depresyjnych. Wtedy miewałem.
W tym „starym” świecie zostawiłem piękne mieszkanie, które sam wyremontowałem i urządziłem. W swoim pokoju-biurze miałem panele imitujące stare beczki na wino i białe, minimalistyczne meble. Dokładnie takie, o jakich myślałem od lat. Dzisiaj nadal czuję nostalgię za tym miejscem, za tymi czasami, ale doświadczenia ostatnich lat, te z „nowego świata”, dały mi coś dużo bardziej cennego – poczucie prawdziwości, spójności, osadziły mnie głębiej w rzeczywistości. Spowodowały, że czasami przepełnia mnie radość.
W wiadomości, którą dostałem, opisane jest pragnienie: „Mam od niedawna pięknego psa, który był moim marzeniem… I znosiłbym spacery w deszczu, błocie i chłodzie, gdyby tylko zamiast… towarzyszył mi ukochany mężczyzna. Odpowiadałbym z radością na wszystkie pytania, ładował zmywarkę i wieczorem zbierał porozrzucane ubrania, gdybym wychowywał z Nim dzieci.”
Te pięć lat temu nie byłem w stanie wyobrazić sobie dzisiejszej rzeczywistości. W obliczu mrocznych wizji przyszłości skupiałem się na przetrwaniu. To, co wydarzyło się później, tak bardzo mnie zaskoczyło.
Ostatnio chorował mój tato. Gdy odwiedzałem go w szpitalu z Danielem, miałem infekcję wirusową. To nie ja pochyliłem się nad łóżkiem mojego taty, by go pocałować na pożegnanie, tylko Daniel. Kilka tygodni później, na pogrzebie taty, Daniel stał w kościele w jednej ławie z naszymi córkami i moimi byłymi teściami. Stali w zgodzie i jedności.
Mój tato i Daniel poznali się w marcu tego roku – cieszę się, że zdążyli. W ostatnim okresie choroby („dni, nie tygodnie” – mówili lekarze) bardzo się do siebie z tatą zbliżyliśmy. Po jego odejściu powstała we mnie, jak teraz czuję, trwała wyrwa. Tęsknie za nim, chciałbym mieć szansę na nowe z nim życie, w którym od początku byłbym prawdziwym sobą. To niemożliwe. Jednak fakt, że zdążyłem wyjawić tacie prawdę o sobie, że zobaczył mnie takiego, jakim jestem, daje mi wyjątkowe uczucie spokoju. Żegnając się z nim na zawsze, powiedziałem: „Tato, kocham Cię. Jesteś najlepszym ojcem na świecie!”. I mogłem to powiedzieć tylko dlatego, że tato wiedział, kim jestem, że go do siebie dopuściłem, że w naszej relacji była szczerość.
Mijający rok, nie był kolejnym rokiem utraconej szansy.
Życzę Wam, byście w Nowym Roku zrobili – ten pierwszy, a może kolejny – krok w stronę siebie, by Nowy Rok przyniósł Wam spokój i spełnienie!
Miło jest przeczytać coś tak pozytywnego, zwykłego i nienapompowanego zbytnią egzaltacją. Ciesze się Twoim szczęściem i spokojem ducha bo to ważne by wciąż ze spokojne patrzeć w przyszłości. Życzę samych tylko takich następnych lat.
PolubieniePolubione przez 1 osoba