Dziennik.

Zeszyt ma 200 stron, na każdej z nich motyw liścia. Ma też czerwoną, skórzaną okładkę i jest zapinany na magnetyczny zatrzask. Tytuł: „Dziennik. Tato Adam i córki Lena i Maja”. Na drugiej stronie dziewczynki namalowały kolorowe kwiaty, gwiazdy i serca i napisały „Kochamy Cię, Tato”.

W zeszycie zapisuję daty, dokładne godziny i szczegółowo opisuję, jak opiekuję się dziećmi. Jest o posiłkach, jakie dla nich przyrządzam („gorące mleko z płatkami, kakao, kanapka z szynką, pierożki z serem i świeżo stopionym masłem”), o tym, że jak się budzą, to chcą się do mnie przytulać bez końca („bo u taty na kolanach problemy nie istnieją”), o myciu zębów, czesaniu, ubieraniu się, o tym, kiedy odprowadzam córki do świetlicy i kiedy je stamtąd odbieram, o tym jak wieczorem gramy w gry planszowe i jak córki z wypiekami na twarzy nieustannie przerywają grę, by opowiadać mi szkolne historie, o wspólnym robieniu naleśników lub wypiekaniu kruchych ciasteczek, o wieczornym czytaniu „Przygód Mikołajka” i całusach na dobranoc. Są też wpisy o spontanicznych tańcach w domu, postępach córek w pływaniu czy gimnastyce albo o odrabianiu lekcji (tu czasem pojawia się płacz). Hitem za kilka dni będzie zapewne wpis o wyjeździe pod namioty.

Dziennik nie jest, niestety, pomyślany jako pamiątka dla moich córek, jako wspomnienie szczęśliwego dzieciństwa. Przeznaczony jest dla sądu. Ma być dowodem świadczącym na moją korzyść, gdy ruszy sprawa rozwodowa i batalia o podział praw rodzicielskich. Moja bratowa usłyszała gdzieś, że w ten sposób łatwiej przekonać sąd do istnienia silnej więzi pomiędzy dziećmi a ojcem. Ta więź, już na starcie, z założenia, z przesądu, z głupoty, często uważana jest za słabszą niż więź z matką.

Żona zdeterminowana jest walczyć o wpisanie mojej winy do orzeczenia rozwodowego i nie chce zgodzić się na opiekę naprzemienną nad dziećmi. „Zgadzam się na Twoje kontakty z dziećmi, pod warunkiem, że do osiemnastego roku życia nie będą wiedziały o Twojej orientacji seksualnej i że nigdy nie spotkają Twojego partnera” – powtarza ostatnio jak mantrę. Jak mógłbym zgodzić się na coś takiego? Jak miałoby to wyglądać w codziennej praktyce? Miałbym codziennie okłamywać dzieci, uczyć je, że mają się wstydzić tego kim są, karmić siebie i innych pozorami? Chcę móc dzielić ważne chwile, z tymi, których kocham. Chcę pokazać dzieciom, jak żyć w prawdzie. Bo wierzę, że dzięki temu wszystko będzie lepsze: ich związki, przyjaźnie, ich funkcjonowanie w społeczeństwie.

rysunek farby wodne
Malunek jednej z moich córek.

Miałem nadzieję, że podczas rozwodu oszczędzimy sobie niekończących się kłótni i wzajemnych oskarżeń, ale wygląda na to, że byłem naiwny.

Nie wiem, czego powinienem się spodziewać po osobie „wysokiego sądu”. Na ile życiowe doświadczenia i prywatne poglądy sędziego lub sędzi wpłyną na orzeczenie w sprawie moich praw rodzicielskich. Na ile moją pozycję osłabi fakt, że jestem gejem. Czy sędzia skupi się na dobru dzieci czy, wzorem mojej żony, będzie zaślepiony homofobią? Nie wiem, czy dziennik pomoże, czy będzie go można włączyć do akt sprawy. Wiem za to, że ostatnie słowo w mojej sprawie, że decyzję co do czasu, jaki będę mógł spędzać z dziećmi, podejmie jakiś „wysoki sąd”, zupełnie obca osoba. Nie zaś ja wspólnie z matką moich dzieci.

Ojciec powinienem mieć takie same prawa do dzieci, jak matka. Równe prawa do ojca i matki powinny mieć też córki. Nie wiem, czy będzie to możliwe. Składam pozew o rozwód, a domysły i lęki panoszą się w mojej głowie.

Jedna myśl na temat “Dziennik.

  1. Trafiłem tu z queer.pl. No więc przeczytałem cały blog. Przykro mi, że rozwód zapowiada się trudny. Szkoda że Pana żona chce rozwód z Pana winy. Aczkolwiek raczej się nie zdziwiłem. Z tego co zrozumiałem od comming outu minęły 2 lata. To dość długo. Sądziłem że po pierwszym szoku, poczuciu krzywdy i bezsensu zaczęło być w relacjach lepiej. A może zaniedbał Pan to? Jak sam Pan zaznaczył, wyszedł Pan z szafy, a żona do niej weszła. To jest dość tragiczna sytuacja, zarówno dla Pana jak i Pana żony. Pisał Pan że poczuł się wolny, szczęśliwy jak zaczął żyć Pan w prawdzie. A co z Pana żoną? Pomógł Pan jej tą prawdę znieść? Był Pan przy niej, wspierał, poświęcał czas, aby wypracować po tym czasie jakąś nić porozumienia? Bo w końcu 10 lat małżeństwa to jest coś. Tego się nie zapomina, to nie znika. Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi TAK, do dobrze. Jeśli NIE, no cóż, wówczas Pan również nie powinien być zdziwiony reakcją żony.
    Co innego jeśli żona nie chciała od Pana wsparcia. Pan ją oferował i starał się być blisko niej, dla niej w tych trudnych chwilach, lecz Pana żonę to przerosło i nawet nie chciała mieć z Panem nic wspólnego. Wówczas – fakt – to jest trudne i kłopotliwe, mimo starań i dobrych chęci. Bardzo przykro mi jeśli taki jednak scenariusz miał miejsce.
    Co do samej rozprawy. W trakcie małżeństwa pojawił się ktoś trzeci. A to niestety może być potraktowane jako zdradę (przynajmniej w moim przekonaniu). Nie wiem jak sąd rozpatruje zdrady (fizyczne/ emocjonalne), lecz płeć nie powinna mieć znaczenia. Zdrada to zdrada. Chyba że zdrady nie było? Chodź dla każdego może to oznaczać co innego.
    Najważniejsze są dzieci. Cała reszta nie. Jeśli więź jest silna, nie widzę powodu aby zmniejszać Panu prawa rodzicielskie.

    Mój wpis to jedynie refleksja. Proszę się nie dziwić reakcji żony jeśli pielęgnuje w sobie złość, ból i doznaną krzywdę. Co do sądu, proszę za wiele nie oczekiwać jeśli jednym z zarzutów jakie padną będzie zdrada. Mimo wszystko życzę jak najlepiej Panu, Pana żonie i oby dzieci nie ucierpiały przez wasz konflikt.

    Pozdrawiam serdecznie
    (gej, lat 30)

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s