O fryzurze Danuty Wałęsowej i pieskach Krystyny Jandy.

Mój związek z Danielem jest związkiem na odległość. Ostatnio na szczęście udaje nam się spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Po jednym z naszych spotkań ponad pół roku temu – już po opuszczeniu Warszawy – wysłałem mojej mamie smsa tej treści:

„Cześć! Wylądowałem. To był dla mnie ważny wyjazd i kolejny etap na mojej trudnej drodze. Mam wrażenie, że jej ogromna część jest już za mną. Mam też nadzieję, że teraz będzie już mniej sztormów czy zakrętów, za którymi czają się różne strachy. Nie wiem, na ile dla Ciebie i dla Taty cały ten temat jest nadal ciężki, ale byłoby najlepiej gdybyśmy wszyscy w pełni zaakceptowali stan obecny, byśmy byli otwarci, skupiali się na teraźniejszości i przyszłości. Dla dobra całej naszej rodziny. Jest, jak jest, tak, a nie inaczej, nie jak dawniej. Mój związek z Anną jest zakończony. O dziewczynki się nie martw, mają oddanych, zaangażowanych i kochających rodziców. Napisz, jeżeli chcesz, jak się czujecie Ty i Tato. Całuję najmocniej! 🙂 A.”

Mama najpierw nie chciała na tego smsa reagować, przymuszona odpisała: „Po prostu martwimy się jak to wszystko się poukłada, zdajemy sobie też sprawę, że nie mamy na pewne decyzje wpływu. Najbardziej martwimy się o dziewczynki.”

Ostatnie dwa tygodnie spędziłem u Daniela. Gdy pod koniec tego czasu spotkałem się z rodzicami, nie zapytali ani słowem o moje życie, o to jak się czuję. Mama opowiadała za to historie z życia innych ludzi, błahostki, których w większości już nawet nie pamiętam. Rozmawialiśmy o walorach smakowych tajskiego piwa, nadchodzącej podróży moich rodziców, meczu Polska-Dania, ich zakupach w centrum handlowym, o nowej fryzurze Danuty Wałęsowej i pieskach Krystyny Jandy. Gdy zamawiałem taksówkę na obiad, który mieliśmy zjeść we czworo: ja, mój partner i moje córki, mama nie zapytała, gdzie jadę. To do niej niepodobne. W przeszłości zawsze pytała, była nadopiekuńcza, często aż zanadto kontrolująca. Tym razem ta moja troskliwa, kochająca, czuła i mądra mama nie potrzebowała mnie zapytać o moje życie, o to co dla mnie ważne. Było mi przykro. Zniechęcony jej zachowaniem postanowiłem nie narzucać się z informacjami. Spakowałem dziewczyny do samochodu i tyle nas było.

W ten właśnie sposób z najbliższych mi osób wyłazi homofobia. Siedzi w nich głęboko i od dawna, jest dobrze zakorzeniona. Dopiero zaczynam rozumieć, jak bardzo jest bezwzględna i niszcząca… Różne oblicza takiej homofobii dobrze pokazuje film „Płynące wieżowce” – o pływaku (Kubie), który będąc w związku z kobietą (Sylwią), zakochuje się w mężczyźnie (Michale). W rodzicach Kuby, Sylwii, Michała, w ich sąsiadach, widzę moich rodziców, byłych teściów i sąsiadów. Moi rodzice uciekają od tematu, jak rodzice Michała. Gdy bohater filmu podczas kolacji zrobił coming out, jego matka, ojciec, brat i bratowa, jak gdyby nigdy nic, kontynuowali rozmowy o sportach i zdrowiu. Może trochę bardziej nerwowo.  Przypomniało mi to reakcję moich teściów, smsa, jakiego od nich dostałem: “błagamy Cię żebyś nie mówił dzieciom”, “zachowaj dyskrecję, dopóki to możliwe, nie musisz od razu być gejem”.

Najbardziej boli jednak homofobia mojej mamy, ukryta pod jej pomarszczonymi, czułymi, ciepłymi dłońmi. To przecież w jej dotyku, spojrzeniach, gestach i słowach szukam prawdziwego zrozumienia i akceptacji. W „Płynących wieżowcach” jest też homofobia karków i kiboli („sąsiadów”) – tej cały czas fizycznie się boję. Dlatego dokładnie sprawdzam otoczenie, zanim w Warszawie wezmę Daniela na chwilę za rękę. Te wszystkie wyrazy homofobii się sumują, czasami są niemiłym akcentem, ujmują radości chwilom, bywa, że odbierają życie.

Mam już te różne twarze homofobii rozpoznane (pozdrowienia dla mojego terapeuty). Chciałbym by moja mama też je rozpoznała, ale nie chce podjąć wysiłku – odmawia udziału w warsztatach dla rodziców osób LGBT organizowanych przez Kampanię Przeciw Homofobii. Chciałbym, by było inaczej, by zmobilizowała się do refleksji i rozpoznała w sobie tę uwewnętrznioną homofobię, tak jak zrobił to dziadek jednego z bohaterów filmu „Moje jest inne” – dokumentu KPH opowiadającego historie matek, ojców, bliskich osób LGBT, którzy mówią o rodzicielstwie, miłości do dziecka i homofobii. Były wojskowy po siedemdziesiątce prezentuje podejście jak najdalsze od homofobii. Mówi tak:

„Natura coś tworzy. Nasuwa mi się taki sympatyczny przykład: generalnie rzecz biorąc koniczynka jest trójlistna, ale zdarza się, że natura wyprodukuje koniczynkę czterolistną. Potocznie uważamy znalezienie czterolistnej koniczynki za szczęście. No więc, jeżeli natura wyprodukowała coś takiego jak gej, czy coś takiego jak lesbijka, to tak jakby wyprodukowała czterolistną koniczynkę.”

5 myśli na temat “O fryzurze Danuty Wałęsowej i pieskach Krystyny Jandy.

  1. Wpadłam na twojego bloga przeglądając jakiś tam ranking najnowszych… Zaciekawił mnie ze względu na tematykę, a potem też przez same spostrzeżenia. W twoich rodzicach rozpoznaję swoich, nie tyle ze względu na fobie (co do tego jeszcze nie jestem pewna…) co przez sposób w jaki uciekają od rzeczywistości, ukrywają nie tylko siebie, ale próbują też ukryć innych, sprawić by zamknęli się w sobie, nie mówili o rzeczach ważnych. Jak dla mnie to pewien sposób dominacji, narzucenia poglądów. Krzywdzą siebie i swoje dzieci, a gdy próbuje się im to uświadomić – unikają, ignorują. Chowają się jeszcze bardziej.
    Podoba mi się sposób w jaki piszesz, że mimo wszystko (nastawienia twojej żony, rodziców) nie wsciekasz sie na nich, a dajesz czas i wolną wolę. Twoje nastawienie jest godne podziwu.
    Wydaje mi się, że mogę powiedzieć że cię szanuję…
    I życzę powodzenia. 🙂
    Będę czytać dalej,
    Może za młoda na homożonę, ale popierająca Bi,
    Delta

    Polubione przez 1 osoba

  2. Hm. Smutne to co piszesz o rodzicach, o rodzinie. Muszę się jednak nie zgodzić ze stwierdzeniem, że ich zachowanie jest efektem homofobii. W tej sprawie też nie zgodzę się z twoim terapeutą. Myślę, że i on niewłaściwie rozróżnia te kwestie – homofobię i psychiczny hamulec (opór) przed zmianą sytuacji w życiu bez przygotowania, burzącą wszystkie plany i marzenia dotyczące własnego życia.
    Homofobia Adamie to nazwa jednego ze strachów (straszydeł) dotycząca bezpośrednio wystraszonego. On, homofob boi się własnych odczuć i myśli, a przede wszystkim tego, że ktoś inny może je poznać. Stąd te prawie powszechne przekonanie, że homofob w rzeczywistości, tak naprawdę jest homoseksualny, więc atakuje innych gejów ze strachu.
    A twoi rodzice, byli teściowie? Nie sądzę by ich zachowanie wynikało z jakiejś homofobii. Nie. Przypuszczam, na granicy z pewnością, że zachowują się tak z całkiem innego powodu. Tym powodem jest ten kubeł zimnej wody jaki im wylałeś na głowy swoim listem do nich. Twój opór Adamie przed rozmową, strach przed reakcją to pierwsza i podstawowa przyczyna, której konsekwencją jest cała reszta. Jeżeli to zmienisz, gdy sam zaczniesz rozmawiać z rodzicami, mówić im po prostu o tym co czujesz, co cię dręczy, a co uszczęśliwia, to wtedy masz realną szansę na pozytywne zmiany w waszych relacjach. Oni muszą to wiedzieć. Tera nie wiedzą nic, a tylko snują różne domysły. Najczęściej ponure. Bo skąd mają wiedzieć, że i ty, taki jaki jesteś, możesz być szczęśliwy? Tylko od ciebie. I to na pewno tylko, gdy się tego od ciebie samego dowiedzą. Nie wyręczy ciebie w tym i nie zastąpi skutecznie nikt inny.
    Twój list (ten pierwszy) do nich zamącił im wszystko. Oznajmiłeś im na piśmie, że ten obraz ich syna jaki mieli przed sobą przez twoje 36 lat życia (chyba co do czasu się nie mylę?), to jedna wielka bujda. Że prawda, rzeczywistość jest inna. I kropka. I co teraz? Co dalej? A jaka jest ta prawda? Kim jesteś teraz dla nich? Jaki? Tego żadne z nich nie wie. Zostają im tylko domysły.
    Nikt Adamie nie wie nie tylko w Polsce, ale dosłownie na całym świecie co w takiej sytuacji zrobić, jak to przyjąć, jak się zachować, jak żyć dalej. Każdy rodzic postawiony w takiej sytuacji zachowuje się inaczej. Jak? to zależy od jego wiedzy w tym temacie. Ci, którzy co nieco wiedzą o życiu gejów, nawet jakichś znają, radzą sobie lepiej. Ci, co nie wiedzą nic muszą się dopiero dowiedzieć. Potem dopiero (gdy problem przegryzą i przetrawią), mogą wybrać, określić swoją postawę. Do tego momentu będą milczeli. Nie. Nie udają, że sprawy nie ma. Milczą, nie reagują, bo się boją, by przypadkiem nie skrzywdzić syna, by go nieświadomie nie zranić. Bo to są twoi rodzice Adamie. TWOI, którzy bez względu na wszystko cię kochają. Nie ważne kim jesteś, jaki – ta miłość do ciebie w nich siedzi i siedziała będzie do śmierci. Nie ważne przy tym jakim jesteś człowiekiem. Gdybyś był nawet zbrodniarzem, to mimo bólu też by cię kochali i nawet wbrew sobie i innym robiliby wszystko, by w takiej sytuacji ci jakoś pomóc, ulżyć. Taki już los rodzica.
    Dziecka podobny. Matkę zawsze będziesz kochał (tam w sercu, w środku) nawet gdyby cię swoim postępowaniem raniła, krzywdziła. Z byle powodu rany i krzywdy byś jej wybaczył.
    Stąd moja serdeczna rada: Adamie – zdobądź się na odwagę, zatnij się w sobie, siądź z rodzicami (a najlepiej z każdym z nich z osobna) i porozmawiaj o sobie. Opowiedz im o tym co złe i dobre w twoim życiu. Niech wiedzą, że wciąż jesteś z nimi, że się ich nie wypierasz i że możesz być szczęśliwym. Wtedy na pewno, z czasem (gdy w sobie wszystko przetrawią) wrócą między wami normalne, zwyczajne relacje. Musisz jednak sam to zrobić bez obaw o konsekwencje. Pomyśl jak ja myślę w takich sytuacjach: niech się dzieje co chce, nikt mi głowy nie urwie, nikt nie zabije; najwyżej przestaną się na jakiś czas odzywać. Konsekwencją będzie to, że następny ruch będzie po ich stronie. Oni to będą musieli z tym fantem coś zrobić. Ja sądzę, że na pewno mama kiedyś cię zaskoczy zaproszeniem na weekend u nich z Danielem. Gwarantuję, że twoja szczęka jest zagrożona. Upadkiem z wrażenia na ziemię. 😉
    Sam pamiętam własną reakcję, gdy wracałem od rodziców do domu, przy pożegnaniu mama mi powiedziała: „Szczęśliwej drogi i uściskaj od nas Zbyszka.” A wtedy jeszcze ani razu o tym, że jest w moim życiu Zbyszek, że jesteśmy i mieszkamy razem – z rodzicami nie rozmawiałem. Wiedzieli o tym od moich dzieci.
    To taki przykład na reakcję: szczęka z wrażenia opada na ziemię. 😀
    Przemyśl to Adamie.
    I uściskaj Daniela.
    😀

    Polubienie

    1. Zgadzam się, że trzeba rozmawiać. Jesli trzeba to wykonać także ten pierwszy krok ku tej rozmowie. Ale jeśli spotykamy się ze ścianą milczenia lub zmianą tematu, a znam takie historie, to wtedy nie widzę sensu dalszego rozmawiania. I to o czymkolwiek. Ani dalszego utrzymywania znajomości z rodzicami. Trzeba tez jasno powiedzieć rodzicom – mam potrzebę dzielenia sie z wami swoim życiem. Ale jeśli oni nie maja ochoty na to wspoluczestniczenie w przeżywaniu naszego życia trzeba wówczas umieć powiedzieć im do widzenia.

      Polubienie

  3. Bardzo dobrze napisany tekst. Chyba najlepszy na tym blogu, bo i czuję najbardziej szczery. Rzeczywiście tak to wyglada niestety. Przeczytałem od deski do deski i pięknie to opisane.

    Polubienie

  4. Czytam ten blog i nie mogę wyjść z podziwu jak można było tak żyć jak autor bloga dotychczas. Z jednej strony rozumiem, bo społeczeństwo, bo homofobia, bo… Ale jednocześnie jest to mi tak zupełnie obce. Nie wychowałem się w jakiejś liberalnej rodzinie, wręcz odwrotnie. Ale nie umiałbym żyć w kłamstwie przez tyle lat. Nie zniósłbym tego psychicznie. Nie piszę tego, by łajać wszystkich homomężów ani też litować się nad nimi, ale żeby wyrazić swoje zdumienie.

    Polubienie

Dodaj komentarz